Tajne dokumenty koncernów tytoniowych,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
[
|
|
]
PAPIEROSY
- ZB nr 12(157)/2000, listopad 2000
SPECJALNY RAPORT ZB
TAJNE DOKUMENTY
KONCERNÓW TYTONIOWYCH.
NARKOTYKI W PAPIEROSACH Z KRAKOWA!!!
Od lat zarzucano amerykańskim koncernom tytoniowym Philip Morris (Marlboro
z Krakowa), R. J. Reynolds Tobacco Company (Camel z Piaseczna) i British American
Tobacco (Lucky Strike; Sobieski z Augustowa), że manipulują składnikami papierosów celem
utrzymania palaczy w nałogu. Miliony stron poufnych dokumentów z procesu w stanie
Minnesota w USA potwierdzają to. Rodzą również wiele innych, nie mniej
poważnych zarzutów.
HISTORIA
W r. 1989 firma adwokacka w Louisville Kentucky w USA pracująca na rzecz producenta
papierosów Brown and Williamson, czyli amerykańskiego oddziału British American Tobacco
(BAT), dostała setki tysięcy wewnętrznych dokumentów swojego klienta celem ustalenia jednolitej
linii obrony w nasilających się procesach przeciwko nim. Z wytwórcami papierosów procesowano
się w USA od początku lat pięćdziesiątych, czyli od kiedy ustalono związek raka płuc z paleniem.
Na parę tysięcy spraw, producenci nie przegrali ani jednej. Powodom zawsze brakowało dowodów
pozwalających na wykazanie działania w złej wierze.
Wspomniana firma adwokacka zatrudniła do pomocy grupę ludzi, w tym człowieka nazwiskiem
Merrell Williams. Sortując dokumenty, z których tysiące oznaczone były jako "tajne" i "na
przemiał", zorientował się on szybko że koncern tytoniowy BAT nie tylko wiedział o
śmiercionośności swoich wyrobów zanim jeszcze wiedziały o tym rządy r

nych krajów, ale także
dokonywał niewiarygodnych międzynarodowych matactw. Więcej, wbrew powtarzanym publicznie
zapewnieniom, firma czyniła nawet wyjątkowo drobiazgowe badania dzieci, celem jak najlepszego
dotarcia do nich ze swoim uzależniającym produktem. Wśród dokumentów BAT były także poufne
analizy działalności i produktów konkurencji, głównie Philip Morris (PM) i R. J. Reynolds
Tobacco. Wszystko to wskazywało na wręcz kryminalną działalność amerykańskich firm
tytoniowych. Pan Williams zrobił mnóstwo kopii, które przez okres kilkunastu miesięcy potajemnie
wynosił. Przełom nastąpił wtedy, kiedy dostał zawału serca spowodowanego paleniem tytoniu.
Dokumenty postanowił przekazać działaczom walki z tytoniem. Były tak szokujące, że nikt nie
chciał wierzyć w ich autentyczność. O kradzieży dowiedziała się sama firma tytoniowa i
natychmiast za¿dała zwrotu. Dostała je, jednak słusznie podejrzewając, że kopie tych kopii poszły
już w świat. W 1994 r. w stanie Mississippi pan Richard Scruggs, nieprzeciętny prawnik,
zainteresował się tematem. Wsp

praca obu panów zmieniła bieg historii Ameryki.
Główną linią obrony koncernów tytoniowych był argument, że palacze sami godzą się na
rakotwórczy nałóg. Jednak władze stanu Mississippi, nie godząc się na nałóg, ponosiły koszta
leczenia raka płuc i innych chorób wynikających z palenia, i to w kwotach idących w miliony
dolarów rocznie. Wykradzione dokumenty zawierały tak poważne informacje, że pan Scruggs
postanowił wykorzystać je w najlepszy znany sobie sposób: pozywając koncerny tytoniowe do
sądu. Z tym był jednak zasadniczy problem. Ławników w amerykańskich sądach wybierają obie
strony sporu spośród przypadkowych obywateli. Opinia publiczna w Ameryce nie lubiła co prawda
tytoniu od lat, ale mentalność społeczeństwa wykluczała raczej powodzenie takiej linii ataku u
ławników. Mało kto wierzył w zarzut międzynarodowej konspiracji trwającej przez dekady, a już na
pewno legislatura stanowa, która musiałaby wydać kilka milionów dolarów na sfinansowanie
takiego procesu. Pan Scruggs nie miał jednak wątpliwości co do swoich racji i zaproponował
prokuratorowi generalnemu, a zarazem koledze z ławy szkolnej, że sam sfinansuje stanowy proces
przeciwko największym koncernom na świecie. Zarobił właśnie parę milionów dolarów na
procesach przeciwko producentom azbestu, więc stać go było na taki wydatek. Przy stosunku kilku
prawników przeciwko setkom reprezentującym stronę przeciwną, ryzykował jednak osobistym
bankructwem. Zaproponował więc honorarium w wysokości 1/3 z ewentualnej wygranej, w którą i
tak nikt nie wierzył. Umowę zawarto oficjalnie, choć ustnie.
NIEBEZPIECZNY TEREN
W tym samym czasie Kongres USA zacz± przyglądać się bliżej działalności firm, których produkty
zabijają dziennie kilka tysięcy obywateli. W kwietniu 1994 r. prezesi siedmiu największych
koncernów zostali wezwani do złożenia wyjaśnień.
foto:
W świetle reflektorów, na żywo przed kamerami, jeden po drugim stwierdzili pod przysięgą że
nikotyna nie jest uzależniająca i że nie manipulują składnikami papierosów. Każde inne zeznanie
pomogłoby uznać nikotynę prawnie jako lek, a nie jako żywność, a tym samym umożliwić większy
nadzór rządowy nad produktem i wprowadzić drastyczne ograniczenia, jeżeli wręcz nie sam zakaz
sprzedaży.
Ich zeznanie oglądał w domu bezrobotny człowiek nazwiskiem Jeffrey Wigand. Wiedział, że kłamią
i miał ku temu podstawy. Rok wcześniej został on zwolniony z posady dyrektora jednego z
wydziałów u producenta tytoniu Brown and Williamson w Kentucky (filia BAT), a w telewizji
występował nie kto inny jak jego były bezpośredni przełożony. Tego było dość. Pan Wigand został
zatrudniony parę lat wcześniej do pokierowania wydziałem naukowym mającym opracować dla
BAT "bezpieczny" papieros. Jednak już na początku lat dziewięćdziesiątych firma żyła w stanie
paranoi. Wkrótce wszelkie prace naukowe musiały być zatwierdzone przez prawników, żeby nie
mogły stanowić ewentualnego materiału dowodowego dla przeciwników, a niektórych dokumentów
niezbędnych do pracy naukowej nie mógł zobaczyć nawet on sam (były mu referowane i
pokazywane z daleka). W końcu biuro zlikwidowano.
Opracowanie "bezpiecznego" papierosa dopiero ponad sto lat po rozpoczęciu masowej produkcji
stanowiło poważny problem strategiczny nie tylko dla BAT, ale i dla innych producentów.
Ewentualne wprowadzenie takiego produktu na rynek automatycznie przyznawałoby, że poprzednie
produkty nie były "bezpieczne" przez dekady, choć prawo amerykańskie zobowiązuje producenta
do dołożenia wszelkich starań dla uczynienia produktu bezpiecznym dla konsumenta. Oznaczało to
możliwość przegrywania procesów i to wielu. Pan Wigand wiedział o tajemnicach BAT wyjątkowo
wiele i sumienie nie pozwalało mu na przemilczenie oszustw pod przysięgą, jakich był świadkiem
przed telewizorem. Podj± wsp

pracę z rządem USA i zgodził się pomóc w śledztwie przeciw
swojemu byłemu pracodawcy. P

niej jeszcze, wbrew wyjątkowemu zakazowi sądu z Kentucky,
oraz pomimo gr

b zamachu na życie córek, zdecydował się zeznawać w precedensowym
procesie tytoniowym stanu Mississippi. Międzynarodowy skandal wywołała jego wsp

praca z
siecią telewizyjną CBS, której ujawnił oszustwa koncernów tytoniowych. Emisja reportażu była
wstrzymana na parę miesięcy, a BAT szantażował go procesem o zniesławienie. Program w końcu
ukazał się, wpływając poważnie na zmianę podejścia całego społeczeństwa do problemu tytoniu.
Perypetie pana Wiganda z BAT posłużyły za fabułę dla filmu sensacyjnego "Informator", którego
premiera odbyła się w listopadzie 1999 r.
Parę tygodni po kwietniowym (1994) zeznaniu w Kongresie, czołowy działacz na rzecz walki z
rakiem, dr Stanton Glantz z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco, dostał anonimową
przesyłkę, kolekcję 4000 supertajnych dokumentów wykradzionych przez pana Williamsa.
Dokumenty dostali również dziennikarze zajmujący się tytoniem oraz trafiły do Kongresu USA.
Firmom tytoniowym sytuacja wymkn

a się spod kontroli. Jedne z największych tajemnic XX w.
poszły w szeroki świat.
PROCESY
W maju 1994 r. pan Scruggs wniósł precedensowy pozew na rzecz stanu Mississippi przeciwko
koncernom tytoniowym, ¿dając zwrotu niesprecyzowanych kosztów leczenia raka płuc (w sumie
ponad miliard dolarów) oraz dodatkowego odszkodowania karnego, tj. mającego na celu ukaranie
pozwanych (przeważnie są one parokrotnie większe od odszkodowania kompensacyjnego).
Adwokat, używając amerykańskiej procedury sądowej, zacz± przymusowo wyciągać od firm
tytoniowych kolejne tajne dokumenty, istnienia których wypierały się one przez dekady. Strategia
szybko zyskała uznanie i wkrótce, ze swoimi pozwami wystąpiły stany Teksas, Floryda i
Minnesota. Dalej nastąpiła prawdziwa gorączka złota. W sumie wystąpiły nie tylko wszystkie stany,
ale i amerykańskie "terytoria zamorskie", jak Puerto Rico czy Wyspy P

nocne Mariany na
Pacyfiku. Roszczenia poszły w setki miliardów dolarów. Kilkaset niezależnych prywatnych
procesów za raka płuc, po co najmniej parę milionów każdy, wręcz przestały mieć znaczenie.
Koncerny tytoniowe stan

y w obliczu początku końca.
Najmniejsze z pozwanych przedsiębiorstw, Liggett, nie stać było na przegranie nawet jednego
małego procesu, nie mówiąc o kilkudziesięciu wielomiliardowych. PM zaproponował swojej
konkurencji opłacanie wszelkich kosztów obrony, celem utrzymania jednej linii obrony. Jednak
Liggett powiedział "nie" i zawarł własną ugodę ze stanem Minnesota, jednocześnie zobowiązując
się ujawnić dokonywane oszustwa i zeznawać przeciwko innym firmom. W 1997 i 1998 r. koncerny
zawarły ugody z Mississippi i z Florydą, a tuż przed rozpoczęciem rozprawy, z Teksasem.
Koncerny, które nigdy nie przyznały się do oszustw i nie przegrały ani jednego procesu, zacz

y
podpisywać ugody idące w miliardy dolarów i to na kilkakrotnie większe kwoty niż ¿dano. W
ugodach zobowiązywano się także do zaprzestania reklamy skierowanej do dzieci. Pan Scruggs
otrzyma za ryzyko około miliarda dolarów honorarium adwokackiego (rozłożone na raty na 25 lat).
Po długiej zabawie w kotka i myszkę rozprawa sądowa Minnesoty rozpocz

a się w styczniu
1998 r. Był to czwarty z kolei proces stanowy. Po drodze sąd musiał ukarać pozwanych wysoką
karą, za ukrywanie do ostatniej chwili najbardziej kompromitujących dokumentów. Po
paromiesięcznej (!) rozprawie, w maju 1998 r., ławnicy udali się na wielodniową naradę. Jednak w
ostatnim dniu, tuż przed ogłoszeniem wyroku, zawarto ugodę na 6,6 miliarda dolarów. Pierwotne
¿danie wynosiło 1,7 mlda na zwrot kosztów leczenia chorób, oraz odszkodowanie karne. Nie
chodziło jednak tylko o pieniądze. Ugoda ta przede wszystkim zabrania każdego rodzaju
skierowanej do dzieci. Prowadzący sprawę prokurator generalny Hubert Humphrey III do³czył
jeszcze nietypową nawet jak na USA klauzulę zobowiązującą pozwanych do umieszczenia w
Internecie absolutnie wszystkich dokumentów stanowiących materiały dowodowe, razem około 36
milionów stron. Dla przechowywania ich wynajęto specjalnie cały budynek. Po ugodzie Minnesoty,
swoje procesy toczyły dalej inne stany. Jesienia 1998 r. przyszła kolej na stan Washington nad
Pacyfikiem. Tutaj, podobnie jak w innych przypadkach, zawarto ugodę tuż przed wyrokiem. Tym
razem jednak zawarto zbiorową ugodę z wszystkimi pozostałymi stanami. Kwota: 206 miliardów
dolarów płatne w ratach przez okres 25 lat. W tym wypadku zawarto podobną klauzulę wglądu
publicznego w materiały dowodowe.
Ujawnione wewnętrzne dokumenty koncernów tytoniowych zaczynają się od okresu paniki
zdrowotnej w USA na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych i w większości kończą się na
1995 r. Niektóre są jeszcze z okresu jesieni 1998. Od początku czerwca 1998 r. zaczęto
przedstawiać w sieci pierwszych parę milionów stron. Prezentacja pozostałych jest jeszcze w toku.
Ugoda przewiduje wgląd publiczny jedynie na dekadę, konkretnie do 30 czerwca 2010 r. Jest to
lektura wyjątkowa, zwłaszcza, że najzupełniej przypadkowo, są tam tysiące dokumentów dotyczące
działalności koncernów tytoniowych również w Polsce. Okazuje się, że czołowi inwestorzy
polskiego rządu nie są tak uczciwi jak się kreują.
Kiedy polski rząd odsprzedawał zakłady tytoniowe, amerykańskie koncerny R. J. Reynolds
Tobacco Company, PM oraz bazujący w Londynie British American Tobacco, były daleko
zaawansowane w ewakuacji z USA. Jedna z firm, American Tobacco Company (p

niej
wykupiona przez BAT i zlikwidowana), planowała nawet "przemycenie się" do Unii Europejskiej
poprzez inwestycje w Polsce. Jest to o tyle ciekawe, że tak dalekosi

ne plany były podejmowane
jeszcze w 1994 r. Słusznie przewidywano, że wielomiliardowym procesom o odszkodowania nie
będzie końca, że wreszcie firmy tytoniowe muszą zacząć je przegrywać. Taki rozwój wypadków
mógłby doprowadzić firmy zarabiające miliony dolarów dziennie do likwidacji. Podobna sytuacja
miała miejsce p

wieku wcześniej.
TYTOŃ OD ZAWSZE
Kiedy w październiku 1492 r. Kolumb dotarł do dzisiejszych wysp Bahama u wybrzeży Florydy
lokalni mieszkańcy wzięli go za zapowiadanego wysłańca bogów. Otrzymał on kilka prezentów:
żywność oraz trochę wysuszonych liści. Nie wiedząc do czego słu¿, kazał wyrzucić je za burtę. Na
innych wyspach zorientował się, że zignorowany dar jest rytualnie palony. Tak zacz

a się
przygoda Europy z tytoniem. Załoga Kolumba szybko nauczyła się naśladować mieszkańców, a
liście sprowadzono na Stary Kontynent. Kilkadziesiąt lat p

niej, ambasador francuski w
Portugalii, lekarz nazwiskiem Nicote, sprowadził z Ameryki nasiona tytoniu. Zacz

y się
eksperymenty medyczne. Badania ogarn

y ca³ Europę i trwały parę stuleci. Po odwołaniu
wziętego lekarza Nicota do Paryża, nie miał on trudności z reklamą tytoniu i wkrótce palił cały
dwór razem z monarchą. Blask dworu francuskiego błyskawicznie rozprzestrzenił po świecie modę
na palenie. W tym czasie (wiek po Kolumbie) roślina trafia również do Polski.
Kiedy w 1613 r. grupa kolonizatorów angielskich dociera do południowych cz

ci kontynentu p

nocnoamerykańskiego, dzisiejszej Wirginii, stają oni w obliczu kłopotów nie do przezwyci

enia. Niszczeni przez choroby, walki z tubylcami i nieurodzaj nie są w stanie zrealizować rolnych
inwestycji do jakich ich wysłano. Przed powrotem do Anglii robią ostatnia próbę: zasiewają tytoń.
Zaczyna się historia amerykańskiego Południa.
Tytoń stanowił p

niej jedną z podstaw handlu z Nowym Światem. Brytyjskie wyroby były
wysyłane do Afryki, gdzie wymieniano je na niewolników. Tych przewożono w nieludzkich
warunkach do Ameryki Południowej, albo na wyspy Karaibów, gdzie pracowali na plantacjach
"przyuczając się". Pracochłonny tytoń i bawełna wymagały siły roboczej, którą jedynie
niewolnictwo mogło dostarczyć. Doświadczonych niewolników z towarami przez nich
wyprodukowanymi (rum, pieprz, bawełna itp.) sprzedawano do kolonii w Ameryce P

nocnej,
skąd inne towary wieziono na Stary Kontynent. Wielu Anglików czy Holendrów dorobiło się
spektakularnych fortun na takich inwestycjach. Zrozumiałe, że rozwój przeżywało również
piractwo morskie.
Korespondencja Jana III Sobieskiego z dworem francuskim ujawnia eksport polskiego tytoniu do
Francji, w ilościach wskazujących na masową produkcję prawdopodobnie na południu ówczesnej
Polski (względy klimatyczne). Przed rozbiorami Polski istniały już fabryki spełniające masowe
zapotrzebowanie na wyroby tytoniowe. Wg analiz zawartych w dokumentach ujawnionych w
Minnesocie, Kraków zawdzięcza tytoń kontaktom z Wiedniem. Układy polityczne Habsburgów
ułatwiały kontakty handlowe z Hiszpanią. Z trzech zaborców, tylko Austriacy wprowadzili
państwowy monopol na produkcję wyrobów tytoniowych. Rosjanie i Prusacy zadowolili się
wysoką akcyzą, pozostawiając produkcję w rękach prywatnych. Poważnym konkurentem
militarnym i handlowym dla Hiszpanów byli Anglicy, którzy przyczynili się wielce do
rozprzestrzenienia się tytoniu na świecie.
Najpopularniejszymi produktami były: tytoń fajkowy, cygara oraz mniejsze cygara zwane
cygaretkami (cigarettes). W Polsce przez wieki popularne było zażywanie tabaki (szkodliwego pyłu
tytoniowego). Nie przyj± się tytoń do żucia, przez stulecia popularny wśród żeglarzy angielskich i
irlandzkich, którego konsumpcja jest do dziś powszechna w niektórych cz

ciach świata,
np. w Indiach.
Pod koniec XIX w. wynaleziono w USA maszyny pozwalające na masową produkcję papierosów.
Cygaretki zaczęto zawijać automatycznie w papier, a nie jak dotychczas ręcznie w liście tytoniu.
Maszyna pozwalała na dziesięciokrotne zwiększenie produkcji. Jednak przez lata producenci
wyrobów w USA nie okazywali nią jednak zainteresowania. Nie istnieje po prostu aż taki wielki
rynek na wyroby tytoniowe. Bieg historii zmienił młody syn handlarza tytoniem z Wirginii
nazwiskiem Buchanan Duke. Postanawia on stworzyć rynek dla papierosów. Jego nowatorskie
metody prowadzenia interesów zasługują na wzmianki w podręcznikach historii. Wśród wielu
metod marketingowych popularnych dzisiaj umieszcza w swoich reklamach również seks
(naturalnie, w kategoriach epoki).
"Kampania prawdy (o tytoniu). Nic dziwnego ze kierownicy koncernów tytoniowych
ukrywają się za seksownymi modelkami" - billboard stanu Floryda (1998).
Polska nazwa "papierosy" pochodzi właśnie od papieru, ale w jego hiszpańskiej wymowie. Nazwa
ewidentnie została przywieziona wraz z masowym nałogiem przez repatriantów z USA na
przełomie wieków, lub po odzyskaniu niepodległości. Ponad milionowa repatriacja z USA
w l. dwudziestych spowodowała w Polsce drastyczny wzrost uzależnienia. O ile reklam
drukowanych w międzywojennej Polsce było niewiele, dzisiaj mało kto wie, że każdy polski
przybysz "za chlebem" otrzymywał za darmo w nowojorskim porcie prezent w postaci pięciu
paczek papierosów od pana Duke'a. Zaskarbiał sobie w ten sposób wiernych na lata klientów. Z falą
powrotów, kraj otrzymał pokaźną ilość osób uzależnionych. Palenie stało się tak popularne, że rząd
uruchomił w 1926 r. monopol tytoniowy, przejmując wkrótce wszystkich 99 prywatnych fabryk.
Nikotyna nie była jedynym tego rodzaju produktem dobrze się sprzedającym w USA w drugiej
połowie dziewiętnastego wieku. Ogromną popularność zyskał sprzedawany w aptekach
orzeźwiający napój robiony z liści południowoamerykańskiej rośliny Coca i afrykańskiej Cola
(Coca Cola). Kiedy okazało się, że powodem popularności jest narkotykowa zawartość składników
i jakie wywołuje to skutki, rząd USA szybko wprowadził zakaz sprzedaży. Producent musiał
natychmiast opracować inną recepturę. Dzisiaj pozostała tylko nazwa i logo. Na medyczno-
zdrowotne aspekty tytoniu nie zwrócono dostatecznej uwagi przez następnych parę dekad. Może
wydawać się zdumiewające, że tytoń przetrwał w USA prohibicję. Pamiętać należy, że efektów
społecznych nikotyny (choroby etc.) nie widać gołym okiem tak przejrzyście jak alkoholizm kobiet
i dzieci, który stał za ideą prohibicji. Jak wykazują tajne dokumenty koncernów tytoniowych rak
płuc był tykającą bombą z op

nionym zapłonem, która eksplodowała dekadę p

niej
(lata trzydzieste). Przykładem cz

ci wytłumaczalnej ignorancji społeczeństwa jest obecny
stosunek do problemu w Polsce. Gdyby linie lotnicze rozbijały w Polsce dwa pełne samoloty
dziennie przez siedem dni w tygodniu, co odpowiada zgonom na raka spowodowanym paleniem,
problem z pewnością uzyskałby większą uwagę i reakcję społeczeństwa i rządu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl