Tajemnice smoleńskiego lasku, POLSKA

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Artykuł pobrano ze strony
eioba.pl
Tajemnice smoleńskiego lasku.
Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że tzw. czynniki oficjalne traktują nas, obywateli,
jak stado półgłówków.
Miałem się nie odzywac. Obiecałem sobie, że do czasu oficjalnego zakończenia śledztwa, nie
będę się wypowiadał. Niestety nie zdzierżyłem. Wobec ponad dwutygodniowego festiwalu
niekompetencji, dezinformacji i niechlujstwa informacyjnego czynników oficjalnych. A dzisiejsza
konferencja prasowa szefa wyszkolenia i komunikat wspólny prokuratury i prokuratury
wojskowej rozwalił mnie na kawałki.
Odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że tzw.
czynniki oficjalne traktują nas, obywateli, jak stado półgłówków
.
W związku z powyższym zdecydowałęm się na opublikowanie felietonu Konrada Piaseckiego,
pod którego treścią się podpisuję.
Ponadto sam mam wiele pytań. Niektóre z nich zadam.
Za:
To nie jest "zwykła" katastrofa. I to nie jest "zwykłe" śledztwo. Tragedia w której
ginie prezydent, całe dowództwo armii i kilkadziesiąt kluczowych dla państwa osób
wymaga - również w sferze informowania o tym, co się wydarzyło i co się dzieje -
ponadstandardowego podejścia. A nie zwykłych dla prokuratorów formułek o tym że
"dobro śledztwa wymaga utrzymywania jego ustaleń w tajemnicy".
Mija 17. dzień od wydarzenia, które na wieki zapisze się w polskich dziejach. Katastrofa 10
kwietnia, choć nie była największą polską katastrofą lotniczą, bez wątpienia, będzie katastrofą
najbardziej pamiętną i najczęściej wspomionaną.
To, że do dziś nie wiemy oficjalnie nawet tego, o której godzinie doszło do wypadku, jaka jest
najpoważniejsza hipoteza śledcza, co zawierają czarne skrzynki i czy dotychczasowe ustalenia
dowodzą, że ktoś popełnił błąd czy raczej zawiódł sprzęt, nie mieści mi się po prostu w głowie.
Od pierwszych godzin i dni po wypadku, jedyną stroną, która nadaje ton i przekazuje informacje
jest strona rosyjska. Rosyjski kontroler lotu już w niedzielę opowiadał o tym, że załoga miała
kłopoty z językiem rosyjskim i nie reagowała na to, co mówi. To Rosjanie oświadczyli, że
samolot był sprawny, że obsługa lotniska namawiała pilotów, by polecieli na inne lotnisko, to
Rosjanie puścili przeciek o tym, ze prezydent "nakazał lądowanie"...
A od polskich prokuratorów usłyszeliśmy wyłącznie, że "przez trzy do pięciu sekund załoga miała
świadomość, iż samolot się rozbije". Jak na ustalenia 17-dniowego śledztwa wydaje się to
naprawdę nieimponującym osiągnięciem.
Nie chciałbym popadać w przesadę i zostać źle zrozumianym. Oczywiście, że najważniejsze jest,
by śledztwo doprowadziło do rzetelnego wyjaśnienia tego, co się stało w Smoleńsku i oczywiście
wiem, że musi to potrwać. Nie widzę jednak powodu, by polscy prokuratorzy nie dzielili się
z dziennikarzami cząstkową wiedzą, o tym, co już ustalili.
Pojęcia "dobra śledztwa" i "tajemnicy śledztwa" mają sens wtedy, gdy prokuratorskie ustalenia
oparte są na zeznaniach, a ujawnianie ich treści może skłonić świadków i podejrzanych do
zmiany zdania albo mataczenia. Tu śledztwo opiera się na twardych dowodach i zapisach
czarnych skrzynek.
Cóż takiego by się stało, gdyby prokuratorzy co kilka dni powiedzieli "z całą pewnością wiemy
już, że..."? Nadzwyczajna sytuacja obliguje, również prokuraturę, do niezwyczajnych zachowań.
A milczenie prowadzi do pojawiania się kolejnych, coraz bardziej fantastycznych hipotez, od
których huczy w internecie i ludzkich rozmowach.
"Były strzały", "dobijali rannych", "piloci żyją", "Rosjanie wywołali mgłę", "sparaliżowano
urządzenia pokładowe", "oszukano pilotów, mówiąc, że są nad pasem", i tak dalej, i tak dalej...
Przy okazji śledztwa smoleńskiego, mamy do czynienia z pierwszym testem działania
prokuratury, pozbawionej politycznego zwierzchnictwa. I niestety, ten test nie
wypada dobrze.
Dziwna opieszałość, nieporadność, uzależnienie od rozdających karty Rosjan dowodzą, że
prokuratorzy pozbawieni z jednej strony - politycznego wsparcia, a drugiej - politycznego
dopingu, nie spełniają swej roli tak, jak wymagałyby tego okoliczności.
Jeśli śledczy szybko się nie zreflektują, jeśli nie zaczną nadrabiać straconego czasu, to
dowiodą tego, że ci, którzy ostrzegali przed prokuraturą pozostawioną samą sobie
i wetowali nowe rozwiązania, mieli rację.
Konrad Piasecki
Podkreślenia moje:G.M.
A oto fragmenty wspólnego oświadczenia prokuratur-cywilnej i wojskowej za:
katastrofy-samolotu,1470461,2943
Analiza filmu
Ponadto rzecznicy podali, że do prokuratury wpłynęła już opinia biura badań kryminalistycznych
ABW filmu z miejsca katastrofy, opublikowanego w internecie. Z opinii wynika, że w filmie są
"krótkie wypowiedzi mężczyzn i kobiety w języku rosyjskim oraz wypowiedzi
mężczyzn w języku polskim. Niektórych słów nie zdołano odtworzyć ze względu na
dużą ilość zakłóceń oraz mały odstęp sygnału od szumu".
Koniec cytatu. Podkr. G.M.
Wobec powyższego informuję niniejszym, że „dysponując” kolegą informatykiem, bo sam się na
komputerach nie znam,
wszedłem w posiadanie wszystkich słów i zdań, które są tam
zapisane.
Mam ich sekundową „rozpiskę”. Mam także, na „twardzielu” pierwotną wersję filmu.
W dużo lepszej, o dziwo, jakości niż wersje aktualnie dostępne.
Dalej cytuję za prokuratorami:
"W trakcie badań nie znaleziono dowodów na dokonywanie ingerencji w ciągłość zapisu,
stwierdzono jednak fakt modyfikacji formatu nagrania i powtórny zapis do pliku" -
poinformowano. Zdaniem biegłych nie można wykluczyć, że zapisy "były wielokrotnie
poddawane kompresji, co mogłoby spowodować zatarcie nawet bardzo widocznych śladów
ingerencji w ich ciągłość".
Koniec cytatu.
A mnie interesuje prosta odpowiedź na proste pytania:
1) Czy nagranie jest autentyczne? Bo jeśli jest, to jego treśc jest szokująca! A jeśli nie jest, to
przez kogo i po co zostało „stworzone”?
2) Kto jest autorem nagrania? I czy nie jest nim
Andriej Mendierej?
Tak, czy nie? Jeśli tak
to co się z nim dzieje? Czy został przesłuchany? Czy może nie ma go już wśród żywych?
Za:
3) Dlaczego, po siedemnastu dniach, nie jest oficjalnie potwierdzona godzina katastrofy? A
funkcjonują jej (co najmniej) trzy wersje?
4) Ile było „czarnych skrzynek”? Przypomnę. Pierwsza wersja- dwie, druga- trzy. A min.
Klich, trzy dni temu, w Moskwie powiedział, że- cztery!? Paranoja!
Pytań są oczywiście setki. Odpowiedzi nie ma. Podpisując się pod felietonem Konrada
Piaseckiego, uważam,że jeśli czynniki oficjalne nie zaczną informowac a nie dezinformowac, to
liczba teorii o katastrofie będzie rosła, dając pożywkę wszelkiej maści oszołomom. Trzeba to
przerwac.
I jeszcze jedno. Jak wiemy brane są (ponoc) pod uwagę wszystkie możliwości przyczyn
katastrofy. Do dziś żadna z nich nie nabrała, w sensie procesowym, wagi pierwszoplanowej,
priorytetowej. A główną tezą lansowaną w większości mediów jest błąd pilota! Ten człowiek
został już skazany! Na zasadzie: „Wprawdzie jeszcze nic nie wiemy napewno, ale...”.
Ależ wiemy!
Kapitan Protasiuk
na pewno
już nic nie powie.
Autor: Grzegorz Mniejszy
Artykuł pobrano ze strony
eioba.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl