Trembecki Stanisław - Poezje wybrane (1), Filologia, Oświecenie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
STANISŁAW TREMBECKI
Poezje wybrane
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
POETA JEGO KRÓLEWSKIEJ MOŚCI
1
Poezja polska z ostatnich trzydziestu lat Rzeczypospolitej Szlacheckiej, traktowana dzisiaj
jako główna i najistotniejsza część poezji polskiego Oświecenia, nosiła przez długie lata po-
pularne miano poezji s t a n i s ł a w o w s k i e j.
Nazwa ta nie była celna, a w wielu przypadkach wyraźnie niestosowna, tak się jednak zło-
żyło, że doskonale przystawała do twórczości dwóch znakomitych wierszopisów ówczesnych,
nie tylko szczerze oddanych Stanisławowi Augustowi i wiernie mu służących, ale również
świadomie wyrażających w swojej twórczości poetyckiej jego myśli, plany i zamierzenia. Ba!
– nawet jego upodobania.
Jednym z nich, starszym zarówno wiekiem jak i doświadczeniem pisarskim, był Adam Na-
ruszewicz, obdarzony z czasem przez monarchę zaszczytną godnością biskupią.
Drugim – Stanisław Trembecki, kontentujący się z konieczności dość szczodrze rozdawa-
nym wtedy tytułem szambelana.
Obaj,
co ważniejsza, byli zaufanymi monarchy, który niejednokrotnie zwracał się do nich z
prośbą o jakieś konkretne przysługi, także literackie, i obaj zasługiwali na miano jego „po-
etów nadwornych”, chociaż ani takiego urzędu, ani tytułu nie znano w ówczesnej Rzeczypo-
spolitej.
Wierszopis młodszy, później poznajomiony z królem Stanisławem, ale dłużej pozostający
na jego usługach, był zdolniejszy od swego kolegi, nigdy jednak nie dawał mu tego poznać, a
nawet głośno oświadczał, że jest jego „uczniem”, poetą zaś, w porównaniu z nim, tylko –
„piechotnym”. Obydwa te wyznania, początkowo szczere chyba, a na pewno bezinteresowne,
dopełnione zaś w miarę upływu lat całym bukietem dalszych komplementów pod adresem
starszego poety, były po części przejawem przyjaznych uczuć żywionych dlań przez Trem-
beckiego, po części jednak manifestacją typowej dla Szambelana postawy panegirycznej, któ-
ra dobitnie nacechowała prawie wszystkie jego utwory. Ich nieznośna, acz nieraz mistrzow-
ska, panegiryczność przynosiła mu zresztą więcej szkody aniżeli korzyści. Któż bo spośród
dobrych Polaków mógł spokojnie czytać o „czynnym, łagodnym, walecznym”... Repninie
albo o „słodyczy berła” carycy Katarzyny, „która, jak owa niegdy...pióro się dumieje... – chce
ją równać: równego nic nie mają dzieje!”
Stałym i głównym przedmiotem takich przesadnych pochwał Trembeckiego był oczywi-
ście jego własny monarcha, ukochany Stanisław August, „król pragniony od cnego Platona”,
charakteryzowany przez poetę, jako Zmartwychwstały Tytus, Najlepszy Król, Czuły Rządca,
Pośrednik Europy oraz Przyjaciel Ludzkości, nie mówiąc już o różnorakich epitetach, jakimi
opatrywał jego imię przy każdej nadarzającej się okoliczności. Przedmiotem tego rodzaju
pochwał i komplementów stawali się, co wiecej, wszyscy krewni i powinowaci monarchy:
brat Kazimierz (również „Przyjaciel Ludzkości”), brat Michał („pełen cnoty, czci godzien”),
siostra Elżbieta („póki w niebach mieszkała, zwano ją Aretą”), bratanek Stanisław („co wasz
August ojczyźnie, nasz pan jest swym włościom”), bratanica Konstancja („wdzięki jeszcze
wiośniane, a rozsądek siwy”) i jej córka Anna („godna szczepu latorośl”) oraz wuj Michał
Czartoryski („w piersiach twoich mieszkała słuszność, przy niej blisko – stałość najulubień-
4
sze chciała mieć siedlisko”) i syn drugiego wuja, Adam Kazimierz Czartoryski („ojciec sierot,
brat szlachty, poufale żyje – z daremną usilnością wielkość duszy kryje”).
Wydawałoby się też, że przynajmniej w tym kręgu – kręgu rodziny królewskiej – imię
Stanisława Trembeckiego będzie zapamiętane i otoczone szacunkiem. W rzeczywistości było
całkowicie inaczej, a najlepszym tego dowodem stały się lekceważące słowa księcia Józefa
Poniatowskiego, do którego poeta zwrócił się po śmierci Stanisława Augusta, z prośbą o usto-
sunkowanie się do pewnej nie zrealizowanej przez zmarłego króla obietnicy, i który odpo-
wiedział mu wtedy, że tyle tylko wie o Trembeckim, iż ten „robił wiersze dla króla”.
2
Odpowiedź księcia „Pepi”, którego znajomość poezji Trembeckiego ograniczała się za-
pewne do jego wierszy priapicznych, była gorsząca, ale jej treść formalna jak najbardziej
zgodna z rzeczywistością.
Trembecki rzeczywiście „robił” wiersze dla króla, tylko że te właśnie „wiersze”, którymi
głównie zaskarbił sobie wdzięczność królewską, nie pokrywały się bynajmniej z jakimiś
przypadkowymi płodami jego poezji żartobliwej czy też gratulacyjnej, ale stanowiły mi-
strzowsko zrymowane utwory publicystyczne – memoriały, manifesty czy artykuły „wstępne”
– autoryzowane w pewien sposób przez samego monarchę i będące albo uporządkowanym i
wymownym rejestrem jego zasług, albo wykładem jego poglądów, albo wreszcie ważnym
komentarzem do jakichś znaczących wydarzeń politycznych.
Poeta był w tych wszystkich wierszach tubą samego Stanisława Augusta, który nie tylko
pełnił rolę ich pierwszego i najuważniejszego czytelnika, ale również zleceniodawcy autora,
dostarczającego mu niejednokrotnie – czasem w osobnych punktach – wiele konkretnych
informacji, pomysłów oraz wskazówek. O tym zaś, jak wysoko oceniał wykonaną następnie
„robotę” swego nadwornego poety, najlepiej bodaj zaświadczy ta okoliczność, że gdy w roku
1795 Mikołaj Wolski pisał z namowy króla, i w jakiś sposób pod jego „redakcją”, swoje
Uwagi nad książką pod tytułem „O ustanowieniu i upadku Konstytucji polskiej 3 Maja”, to w
tekst tych uwag dwukrotnie wpisano cytaty z wiersza Trembeckiego Do moich współziom-
ków, a trzy obszerne fragmenty jego wierszowanego, anonimowo zaś wydrukowanego Listu
do posłów powracających z Grodna (w. 19 – 104, 109 – 40 i 159 – 70) przedrukowano w
przypisach do Uwag jako najwymowniejszy i najbardziej plastyczny komentarz do opisywa-
nych wypadków. Komentarz, jak się wyrażono, pióra „bezimiennego poety”, którego „tajenie
się” zostało jednak zdradzone „pięknością” jego „wiersza”, czyli właściwym jedynie Trem-
beckiemu ładem i składem przytoczonych utworów poetyckich.
„Malowanie Urbina (tj. Rafaela – JWG) nie potrzebuje podpisu” – dopowiedział jeszcze
Mikołaj Wolski, to zdanie zaś jego, podobnie jak i cała jego rozprawa, miało oczywiście
aprobatę Stanisława Augusta.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tej opinii, jest ona bowiem słuszna w obu swoich aspek-
tach. Publicystyczne machiny Trembeckiego, wymagające dzisiaj ogromnego komentarza
historycznego, są mianowicie świetnie wierszowane („piękność wiersza”) i odznaczają się
wyborną dykcją poetycką,podziwianą przez samego Mickiewicza:
Kto pragnie pospolite opatrzyć pożytki,
Nieprzyzwoite smutnym niech wytępi zbytki:
Gną się stoły pod srebrem, w galonach lokaje,
Tłoczą nam sok Bachusa Hotentotów kraje,
Lekkomyślności naszej Brabant siatki stawia,
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl