Tadeusz Różewicz - Wybór wierszy, Teatrologia

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tadeusz Różewicz
*** (Kto mi związał ręce...)
Kto mi związał ręce
stawiam znaki na drodze
ten oznacza ptaka
ten niebo
ten oznacza ptaka
bez nieba
bez skrzydeł
bez oka
to nie są ręce złożone do lotu
Cierń
nie wierzę
nie wierzę od przebudzenia
do zaśnięcia
nie wierzę od brzegu do brzegu
mojego życia
nie wierzę tak otwarcie
głęboko
jak głęboko wierzyła
moja matka
nie wierzę
jedząc chleb
pijąc wodę
kochając ciało
nie wierzę
w jego świątyniach
kapłanach znakach
nie wierzę na ulicy miasta
w polu w deszczu
powietrzu
złocie zwiastowania
czytam jego przypowieści
proste jak kłos pszenicy
i myślę o bogu
który się nie śmiał
myślę o małym
bogu krwawiącym
w białych
chustach dzieciństwa
o cierniu który rozdziera
nasze oczy usta
teraz
i w godzinie śmierci
Do serca
Widziałem specjalistę kucharza
wkładał rękę
do pyska
i przez tchawicę
wpychał ją do wnętrza
owcy
i tam w żywym
chwytał serce
zaciskał palce
na sercu
wyrywał serce
jednym szarpnięciem
tak
to był specjalista
1959
Gotyk 1954
Żebra umarłego Boga
sklepione
nad słowami
wierzących
ślepo
Bóg
jeż niebieski
nabity na tysiąc iglic wież
katedr banków
ocieka krwią
ludzi
nie własną
z worem złota u szyi
ciągną go
na swoje dno
skazani
Jestem realistą
Teraz wszyscy czekają na listonosza
Młodszy synek trzyma w rączce ślimaka
i krzyczy "ślimak ślimak pokaż rogi"
starszy siedmioletni
stoi zakłopotany przy stole
mówi
"ale anioły są tatusiu"
matka gotuje zdożową kawę
"jak mi te włosy lecą
- mówi -
chciałabym wsypę kupić dla ojca
tamta jak sito
co rano wstaje stary
cały w pierzu"
Biorę ze stołu jabłko
idę do pracowni
będę tam pisał wiesze konkretne
od dwudziestu lat pracuję nad jednym wierszem
jestem realistą i materialistą
czasem tylko zmęczony
zamykam oczy
1957
Kamieniołom
Kamieniołom katedry
milczał
wewnątrz
zawieszony na zworniku
kopalny bóg
świecił
białymi żebrami
na dnie
przylepionę śliną
do opoki
modliły się
dziwaczne metafizyczne
ssaki
Kapitulacja
Dla H. M. E.
na wszystkich
moich wieżach snach
na słowach
na milczeniu
powiewają białe flagi
na mojej nienawiści
na mojej miłości
na poezji
zatknięte białe flagi
na wszystkich
murach krajobrazach
na przeszłości
i przyszłości
wywiesiłem białe flagi
na twarzach
na imionach
na wzniesieniach i upadkach
powiewają białe flagi
ze wszystkich moich okien
spływają białe flagi
we wszystkich rękach
trzymam białe flagi
1966
Kara
Już dziś
w tej chwili
życie bez wiary jest wyrokiem
przedmioty stają się bogami
ciało staje się bogiem
jest to bóg bezwzględny i ślepy
swego wyznawcę połyka trawi
i wydala
Końbysięuśmiał
Torturowanie rzeczy
nie ma przyszłości
katowanie maszyn do szycia
traktorów pralek telewizorów
w dzieciństwie
widziałem bitego konia
który płakał
poeci którzy przyjdą
po moim najdłuższym
i szczęśliwym życiu
- skarcony przez Optymistę
wystrzegam się w wierszach trywialnego
słowa śmierć -
a więc poeci którzy
przyjdą
nie zobaczą
zdziczałego furmana
który katuje konia
choć mogą zostać
zaskoczeni
widokiem kierowcy
który bije i kopie samochód
w maskę
obraz ten będzie jednak
pozbawiony sensu oraz
wartości humanistycznych
1965
Moja poezja
niczego nie tłumaczy
niczego nie wyjaśnia
niczego się nie wyrzeka
nie ogarnia sobą całości
nie spełnia nadziei
nie stwarza nowych reguł gry
nie bierze udziału w zabawie
ma miejsce zakreślone
które musi wypełnić
jeśli nie jest mową ezoteryczną
jeśli nie mówi oryginalnie
jeśli nie zadziwia
widocznie tak trzeba
jest posłuszna własnej konieczności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl