Tajemnica babci, ღDla dzieci PL, ►Zajęcia umyslowe, do posortowania

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Agnieszka Kurządkowska, Tajemnica babci, Wydawnictwo Escape Magazine
Agnieszka Kurządkowska
Tajemnica babci
Wydawnictwo Escape Magazine
ISBN: 978-83-60320-13-6
1 / 17
Agnieszka Kurządkowska, Tajemnica babci, Wydawnictwo Escape Magazine
Zaczęło się zwyczajnie. Przekręciłem klucz w zamku i otworzyłem furtkę. Czułem
się trochę dziwnie. Miałem wrażenie, że robię coś oczywistego, powtarzam gest
wykonywany wielokrotnie, a jednocześnie otwieram tę furtkę po raz pierwszy,
jakbym nigdy wcześniej tego nie robił. Przeszedłem kilka kroków żwirową alejką
i zatrzymałem się. Miałem przed sobą naprawdę piękny widok. Dom w sprawdzonym
polskim stylu - spadzisty dach kryty dachówką, ganek wsparty na czterech solidnych
kolumnach, mocne drewniane drzwi, dające poczucie bezpieczeństwa i symetrycznie
rozmieszczone okna. Wszystko otulone zielenią starych drzew i zapachem kwiatów.
Mój dom. To ciągle brzmiało dziwnie. Nie myślałem tych słów odruchowo, tylko za
każdym razem uświadamiałem je sobie od początku. Instynktownie nadal myślałem –
dom babci. Ale od pięciu tygodni dom był mój. Babcia zapisała mi go w testamencie.
Wiadomo było, że zapisze go albo mi, albo mojej siostrze, Marcie. Wybrała mnie. Ja
dostałem nieruchomość, a Marta wszystkie ,,ruchomości”: babciną biżuterię,
pieniądze z konta i, otoczonego rodzinną legendą, Kossaka.
Dom był więc mój. A także, oczywiście mojej żony i mojego syna, którzy teraz stali
za mną i pozwalali mi nacieszyć się widokiem. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy nie
miałem wtedy żadnych przeczuć, szczerze odpowiedziałbym, że nie. Już chyba
szybciej Beata.
- Dosyć tej kontemplacji! - w końcu szturchnęła mnie w plecy. - Ruszaj się!
- Najpierw nie chciałaś tu przyjeżdżać, a teraz widzę, że nie możesz się doczekać -
uśmiechnąłem się do niej przez ramię.
- Dalej uważam, że to głupi pomysł, ale nie będę stać w nieskończoność za furtką.
Dawaj klucz!
- Sam otworzę. Nie złość się - podniosłem torbę i ruszyłem do przodu. Beata z drugą
torbą szła tuz za mną. Na końcu był Kuba ze swoim ukochanym Zającem w klatce,
któremu wciskał jakieś już zerwane listki. Tak dotarliśmy do drzwi.
2 / 17
Agnieszka Kurządkowska, Tajemnica babci, Wydawnictwo Escape Magazine
Na moją propozycję, aby się przeprowadzić do domu babci, do mojego domu, Beata
zareagowała najpierw zdziwieniem, a potem zdecydowanie się sprzeciwiła. Nie
przekonywały jej moje oczywiste argumenty, wykazujące wyższość domu stojącego
na dużej działce w pięknej okolicy nad mieszkaniem w warszawskim blokowisku.
Trzeba przyznać, że nasze mieszkanie nie było takie małe i urządziliśmy się w nim
dosyć wygodnie. Ale dom, to dom.
- Jak sobie to wyobrażasz? Kuba chodzi tu do przedszkola. Kto się będzie nim tam
opiekował? Bo przecież ja nie rzucę pracy!
- Znajdziemy kogoś. Na pewno mieszka tam jakaś miła starsza pani.
- Gdzie?!
- No… W tej najbliższej wiosce - dom babci rzeczywiście stał samotnie, daleko od
sąsiadów, bo babcia lubiła samotność.
Wolę rozmawiać z moimi roślinkami niż
z wścibskimi babami.
Ale przecież nie był to koniec świata.
- O nie! Nie zostawię dziecka z obcymi!
- Może być przecież ze mną… Prawie przez cały tydzień - jako korektor dużo rzeczy
robiłem w domu.
- Z tobą? Przecież dlatego wysłaliśmy go do przedszkola, żeby ci nie przeszkadzał!
- Będzie mógł biegać po ogrodzie, bawić się z Zającem, dostanie własny pokój… Na
pewno nie będzie zawracał mi głowy.
- Jednym słowem liczysz, że sam się sobą zajmie? Naiwniaku, on ma dopiero cztery
lata! Poza tym zdajesz sobie sprawę, że ten dom wymaga remontu. I to solidnego!
Pamiętasz jak byliśmy ostatnio i padał deszcz? Sam biegałeś z miskami na strych!
- Naprawimy dach. O resztę na razie nie ma co się martwić.
- Skąd weźmiesz pieniądze? Masz jakieś konto, o którym nie wiem?
-Możemy sprzedać to mieszkanie. Przecież teraz już nie jest nam potrzebne.
3 / 17
Agnieszka Kurządkowska, Tajemnica babci, Wydawnictwo Escape Magazine
- Koniec głupiej dyskusji. To paranoja! - Wtedy po raz pierwszy padło to słowo, ale
trudno uwierzyć, żeby Beata naprawdę coś przeczuwała. W każdym razie odwróciła
się i poszła do kuchni. Jeszcze długo dochodziły stamtąd hałasy głośniejsze niż
zwykle.
Oczywiście na tej rozmowie się nie skończyło. W końcu wypracowaliśmy
kompromis. Postanowiliśmy przeprowadzić się ,,na próbę”, na czas urlopu Beaty.
Potem mieliśmy podjąć decyzję.
Dom przywitał nas ciszą i jakimś dziwnym zapachem. Nie był nieprzyjemny -
słodkawy, raczej miły dla nosa, ale w jakiś sposób dziwny. Nigdy wcześniej jakoś go
nie czułem, choć przecież bywałem tu często.
- Pachnie jak w kaplicy pogrzebowej - to nie było taktowne odezwanie, ale Beata
trafiła w sedno. To był zapach więdnących kwiatów, zapach towarzyszący śmierci
człowieka.
- Ale masz skojarzenia. Ja czuję się raczej jak w kwiaciarni - podszedłem jednak do
okna i otworzyłem je szeroko. Musiałem kilka razy mocno pchnąć, bo w zawiasy
wplątało się odnóże pnącej róży. - Popatrz, co za widok!
Do pokoju wtargnęło świeże powietrze z tylnego ogrodu. Przez staroświeckie okno
otulone zielonymi pnączami róży widać było rabatki pełne kwiatów. Babcia kochała
kwiaty.
Są jak dzieci. Trzeba się nimi opiekować, bo same nie umieją o siebie
zadbać, biedactwa
. Beata wychyliła się przez okno i odetchnęła głęboko.
- Może jakoś tu wytrzymam przez miesiąc. Ała! - odchyliła się gwałtownie i wsadziła
palec do ust. - Ale się ukłułam.
- ,,Nie rusz, nie rusz tego kwiatka! Róża kole, rzekła matka” - wierszyk z dzieciństwa
sam przyszedł mi do głowy.
Nie rusz, nie rusz tego kwiatka! Róża kole, rzekła matka.
Zapamiętasz?
- Znalazł się mądrala! Wcale jej nie ruszałam! – spojrzała uważnie w stronę okna. -
Gdzie Kuba?
4 / 17
Agnieszka Kurządkowska, Tajemnica babci, Wydawnictwo Escape Magazine
Kuba nie czekał na nas. Pobiegł na górę do pokoju zabawek, jak go nazywał. Nie
czuł się tu obco. Dla niego ciągle to był dom ukochanej babci, w którym zawsze
dostawał jakieś prezenty, gdzie nigdy nie krzyczano na niego. No, chyba że robiło to
któreś z nas, rodziców. Babcia go rozpieszczała. Przeznaczyła dla niego jeden
z pokoi, ten z widokiem na ogród za domem. Wyniosła z niego wszystkie zbędne
rzeczy i zastąpiła je najróżniejszymi zabawkami. Kuba nigdy się tam nie nudził.
- No dobrze! Skoro mamy tu dzisiaj spać, to trzeba brać się do pracy - Beata znowu
wyrwała mnie z zamyślenia. Sama zaczęła otwierać pozostałe okna. Podniosłem
walizki i ruszyłem z nimi do naszego pokoju.
Całe popołudnie spędziliśmy na odkurzaniu, przecieraniu, wietrzeniu, wyrzucaniu
i tym podobnych czynnościach. Przy okazji odkryliśmy źródło dziwnego zapachu.
Właściwie źródeł było kilka. Ale po kolei.
Beata, wymachując szczotką, łokciem uderzyła w drzwi szafy. Otworzyły się powoli
z nieprzyjemnym piskiem.
- Słyszysz? - przestała zamiatać i zapatrzyła się w otwarte drzwi jakby było w nich
coś dziwnego. Były tam tylko wieszaki pełne ubrań.
- Słyszę. Szafa jest stara, zamek popsuty a zawiasy nienaoliwione. To staroć.
A właściwie antyk. Musi mieć chyba niezłą wartość. Jak sądzisz?
Wydawało się jednak, że Beata zupełnie nie słyszy tego, co mówię. Dalej patrzyła
w głąb szafy a wzrok miała jakby nieobecny.
- Czujesz? - zapytała.
- Co?
- Ten zapach... Wydobywa się stamtąd - palcem wskazała na wiszące ubrania.
Rzeczywiście, gdy to powiedziała, ja też poczułem zapach wyraźniej niż dotychczas.
Nie widziałem w tym jednak niczego nadzwyczajnego. Ponieważ Beata dalej stała
w miejscu, podszedłem do szafy i rozsunąłem ubrania. Z tyłu na małej półce leżał
5 / 17
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl